Wojna o krzyż przypomina mi walkę pseudokibiców (jak ich określają media) dwóch różnych klubów. Wszędzie jest tego pełno - w internecie, w telewizji, w drogiej restauracji i w najgorszej mordowni. Pod większością artykułów w internecie choćby takim o zatruciu chłopca muchomorem w komentarzach trwa walka. Obojętne im, że podwyższono podatki, czy to jak drogie będzie korzystanie z autostrady.
Ale na tym kończą się podobieństwa pseudo-jednych i pseudo-drugich. Bo jedni w swojej walce mają zasady, i szacunek wobec tych, którzy tych zasad dotrzymują. I tych, którzy mają swój honor. Wśród pseudospołeczeństwa zasad nie ma, a to że obie grupy biją się na płytach grobowych 96 osób nikomu chyba nie przeszkadza. Więc nie zdziwiłoby mnie to gdyby któryś, z członków pseudospołeczeństwa nabył pistolet (schodząc do poziomu sfrustrowanego nastolatka w USA) i zaczął po prostu strzelać.
To nasze rozwinięte społeczeństwo krzyczy, bije się, opluwa i obrzuca fekaliami nawzajem. A najciekawsze jest to, że ich walka, ich fanatyzm to tylko oddźwięk walki politycznej tam u góry. Ten ogół, który chciałby wszystkich "pseudokibiców" zamknąć w więzieniu zszedł 3 poziomy niżej. I to nie walczy o sprawę, którą można nazwać bardzo poważną. A więc wszystkich walczących o zostawienie jak i o zabranie krzyża pozwalam nazwać sobie: hołotą, bydłem, huligaństwem i bandyctwem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz